Klaudia, osaczona przez krytyczną matkę, obsesyjnie niesie pomoc innym. Przemek wielbi Polskę i nienawidzi głupich ludzi. Czyli wszystkich. Donatello kocha żółwie błotne, Aktor – tylko siebie. Maja żyje i chilluje jak Netflix przykazał. Wszyscy biorą udział w terapeutycznym turnusie pod troskliwym okiem Remka. I tworzą najsmutniejszą komedię roku.
Lekcja u terapeutki Alabrudzińskiej i jej zespołu, zasadza się również na tym, że nie ma sensu kategoryzowanie, kto jest lepszy – nowobogacki melancholik, czy wielbiciel fauny i flory. Każdy żyje na tyle, na ile się da. Walczy żeby nie zgnuśnieć, nie upaść, nie zginąć. Żeby nic nie ginęło. Nic nie zginęło – Łukasz Maciejewski.
„Nic nie ginie” to kolejny filmowy dyplom aktorski i już tradycja Szkoły Filmowej w Łodzi, bo poza spektaklami dyplomowymi co roku powstaje także pełnometrażowy film. Pierwszy był „Śpiewający obrusik” w reżyserii Mariusza Grzegorzka, potem co roku: „Kryształowa Dziewczyna” Artura Urbańskiego, „Soyer” Łukasza Barczyka i „Monument” Jagody Szelc.
„Nic nie ginie” to jednocześnie pełnometrażowy, autorski debiut filmowy Kaliny Alabrudzińskiej.
Bohaterowie filmu chorują na moją ulubioną chorobę – smutek. Życie wymaga od nich zmian, którym wcale nie chcą się poddać. Wolą chować się w gąszczu liści i codzienności. A świat dookoła piękny, pogoda słoneczna, więc czemu nie mieliby się odrodzić jako lepszy i weselszy gatunek? Mam nadzieję, że mój smutny film was rozśmieszy i podobnie, jak moi bohaterowie poczujecie się częścią silnej i ważnej społeczności – społeczności samotnych ludzi – mówi o swoim filmie Kalina Alabrudzińska.